środa, 23 lipca 2014

W dawnej prasie (2): Polacy w UK

Przyznaję że zaniedbałem ten cykl. Postanowiłem do niego wrócić. Szukając czegoś innego w zbiorach Śląskiej Biblioteki Cyfrowej natknąłem się na taką wzmiankę. 20 lat temu, w Wielkiej Brytanii mieszkało kilka-kilkanaście tysięcy Polaków. Teraz około miliona z tendencją wzrostową.
źródło to Trybuna Śląska z 18 lipca 1994 roku

Kilka dni później, 21 lipca ta sama gazeta pisała:


Tekst obok jest o tym, jak przyłapano czeskiego generała na kradzieży pistoletów na wodę w sklepie z zabawkami w Szwecji.

sobota, 19 lipca 2014

Tak bardzo wyprzedzony

Noc z soboty na niedzielę. Ostatnimi czasy dzieje się bardzo wiele złego, jakby dopust boży spadł na ten świat. Teraz mignął mi news że w Sopocie jakiś szaleniec wjechał w tłum. To jest właśnie okazja do podrzucenia czegoś co zapowiadałem wcześniej. Pod wpływem akcji z Supreme Gentlemanem zacząłem dosłownie przepisywać z wersji papierowej niedostępny jeszcze wówczas artykuł z Wyborczej. Teraz przez przypadek sprawdziłem że jest dostępny dla każdego więc mój trud skończony. Zapraszam do lektury.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,133687,14549581,Popychadlo.html

niedziela, 13 lipca 2014

Ślady historii na wyciągnięcie ręki

W ostatni piątek wybrałem się na przejażdżkę rowerową, ot tak. Nawet się nie przebierałem a wziąłem rower i ruszyłem prosto przed siebie. Moja okolica obfituje w szereg ciekawych miejsc które można zaliczyć w wycieczkach pieszych i rowerowych. Choć jestem miejscowy to wciąż odkrywam te miejsca na nowo i one mnie zaskakują. Rok temu robiłem objazd wokół Jeziora Orłowskiego, teraz zdecydowałem się na eksplorację południowego brzegu. Chciałem zobaczyć miejsca, które widziałem po raz ostatni kilka lub kilkanaście lat temu. Pamiętam z dzieciństwa wyjazdy na dzikie plaże nad południowym brzegiem. Aby tam się dostać trzeba było przejechać przez las ponad ćwierć kilometra. Potem auto się zostawiało na polance i szło stromą ścieżką jeszcze kilkadziesiąt metrów. Po drodze był pewien wydeptany rów...

Jest sześć wejść na jezioro, większość z nich jest przykryta drzewami poza dwoma najchętniej uczęszczanymi. Drogi, co mnie zaskoczyło, pomimo braku popularności jeszcze nie zarosły. I tak objeżdżałem każde wejście starając się podejść jak najbliżej brzegu. Nie zawsze jest to łatwe bo z dwóch wejść nie ma dostępu do brzegu, jest on zarośnięty. W dodatku od tafli wody do ostatniego punktu przed skarpą (zwykle ponad 50 m) jest kilkanaście metrów w górę, przez co jest to strome zejście. Przy wejściu do drugiego wejścia w oczy rzucił mi się ów rów. Domyśliłem się jaką on kryje historię lecz wolałem poczekać na potwierdzenie. Od czasów poprzedniej obserwacji dzieli mnie już nie tylko kilkanaście lat a wiedza historyczna. Na wiele otaczających mnie rzeczy patrzę przez pryzmat historii. W końcu objechałem kolejne wejście, potem jeszcze jedno i jeszcze jedno. Moje przypuszczenia były słuszne. Istnienie tego rowu wzdłuż brzegu nie jest dziełem przypadku a on prawdopodobnie teraz obchodzi stulecie istnienia.

Przenieśmy się sto lat wstecz. Jest rok 1914, antagonizmy pomiędzy państwami europejskimi osiągają masę krytyczną. Na ziemiach polskich lud modli się o wojnę między zaborcami. W końcu wydarzenia w Sarajewie działają jak katalizator i na przełomie lipca i sierpnia na przeciw siebie stają potęgi Imperium Rosyjskiego i Niemiec. Przypominam, że jesteśmy na zachodniej rubieży Kongresówki, ponad 50 kilometrów od kordonu. Wtedy właśnie powstał ów rów. Wojskowi rosyjscy chcieli wykorzystać ukształtowanie Pojezierza Dobrzyńskiego w celach obronnych. Pełno tutaj jest jezior, wzgórz morenowych, wzniesień i obniżeń oraz lasów. Prawdziwe odludzie. Do tego dochodziło celowe zapóźnianie cywilizacyjne terenu pogranicza przez Rosjan poprzez nierozbudowywanie infrastruktury. Nie było tutaj dobrych dróg, nie było tutaj przemysłu i kolei a prawdziwa mazowiecka bieda.

Czy o te jezioro stoczono potyczkę? Nie jestem pewien, bowiem Niemcom niestraszne było czekające ich pustkowie i ci zajęli te tereny bez ciężkich walk jeszcze w 1914. Jednakże ślady wydarzeń sprzed stu lat są dobrze widoczne i dziś mimo upływu czasu. Rów jest szeroki na ponad 1,5 metra a głęboki na ponad metr, sto lat temu z pewnością był jeszcze głębszy. Znajduje się on tuż przed skarpą dzięki czemu była z niego dobra widoczność na to co jest na drugim brzegu. Nie jest łatwo przejść wzdłuż rowu bo tylko na odcinku kilkudziesięciu metrów jest poprowadzona ścieżka. Jedna z nich zaczyna się na Harcówce (duża leśna plaża na południowo-wschodnim brzegu jeziora, ostatnio zbudowano tam leśny parking), wychodzi z niej ścieżka. Musimy kierować się w lewą stronę i iść wzdłuż brzegu.

Naprawdę zachęcam do eksplorowania otaczającego nas terenu nie tylko pod kątem wrażeń estetycznych ale także pod kątem historii. Jest wiele miejsc z których nie zdajemy sobie sprawy, że stanowią element czegoś ważnego. Sam chciałbym, aby ten rów został uporządkowany, aby wytyczono ścieżkę i żeby wykorzystano także pierwszą wojnę światową w promocji regionu. Widziałbym tabliczki z informacjami na temat umocnień oraz ścieżkę wzdłuż.

Na koniec załączam parę fotek. Robiłem je kartoflem bo nie miałem nic innego pod ręką ale widać na nich stuletnie umocnienia.










sobota, 12 lipca 2014

selfie

To tylko selfie czy też swojska samojebka, proszę scrollować dalej.

Wiem już że prawdopodobnie zostanę za parę miesięcy rasowym słoikiem (jakbym nim nie był przez trzy lata) więc zabieram się za porządkowanie życia. I przy okazji porządków znalazłem majowy tekst o szaleńcach i ich niecnych czynach. Nie dokończyłem go, jak wiele innych rzeczy w życiu. Przy pisaniu inspirowałem się notką Katji. Nawiążę do jej bohatera lecz w moim tekście przenosimy się czterdzieści lat wstecz do Czechosłowacji. Jak skończę to wrzucę.

Wczoraj ot tak wybrałem się na przejażdżkę rowerową po pobliskim lesie. Jej rezultatem było pewne odkrycie o którym też wspomnę już wkrótce.

środa, 25 czerwca 2014

Historia jednego zdjęcia

Parę dni temu wpadł mi w ręce album, w którego tworzeniu sam uczestniczyłem. Zawiera on zdjęcia od początku XX wieku aż do lat 80. na których można zobaczyć miejsca lub ludzi z moich okolic. Moich parę fotek nie zamieszczono w albumie, mają się pojawić w aplikacji na smartfony. Według twórców albumu ma to być pierwsze w Polsce połączenie książki i apki. Na apce będzie można podejrzeć niezamieszczone zdjęcia oraz sprawdzić, kto jest na zdjęciach zamieszczonych w książce. Prace trwały w sumie dwa lata a w ostateczną fazę weszły jesienią zeszłego roku.
Premiera książki miała miejsce w niedzielę, towarzyszyła jej piękna uroczystość pełna wzruszeń i wspomnień mieszkańców. Można było podejrzeć warsztat pracy fotografa sprzed 150 lat pracującego na mokrym kolodionie i dostać od niego fotografię. Oprócz tego można było posłuchać wykładów o historii miejsc których już nie ma czy o osadnikach z zewnątrz.
Może nie wspominałbym o tym, gdyby nie jedna z fotografii, którą chciałbym się podzielić. Zdjęcia opowiadają na swój sposób historię, ta jest smutna.

środa, 7 maja 2014

Korki na Starówce nie tylko w "Lekarzach"

Dawno temu w telewizji pokazywali...

Albo nie, inaczej. Lubię przeglądać stare telearchiwalia, lubię nostalgnąć sobie. Niedawno pojawił się nowy pakiet nagrań, tym razem ze Świąt 1997. Tak więc znowu nostalgłem na widok reklamy Klubu Polsatu, ciężarówek Coca Coli czy rudowłosej dziewczynki śpiewającej "Cichą noc" w reklamie proszku do prania. Swoją droga ta reklama śmigała aż do 2003 - nie wiedziałem że była w obiegu co najmniej 6 lat. I treść reklam spłynęłaby po mnie jak po kaczce gdyby nie zakończenie tego bloku reklamowego.
Wiedziałem że skądś kojarzę ten zegar, domyślałem się lecz wolałem przeczekać aż do końca z potwierdzeniem przypuszczeń.
Google Street View bardzo kiepsko oddaje ujęcia ale już trudno. Przynajmniej obraz się zgadza.
Dzwony biją [raczej nie tym dźwiękiem który znam bardzo dobrze], Święta. Sielanka. Jest 21, wszyscy już po kolacji wigilijnej albo w trakcie. Spotkania rodzinne. Ulice i miasta powinny być puste ale w tym samym czasie...
Jako że to reklama raczkującej wówczas sieci komórkowej to może warto pokazać się z dobrej strony i pokazać że najnowsza technologia łączy ludzi nawet w trakcie świąt? Słyszymy śpiewane przez komórkę "Lulajże Jezuniu". Dla mnie to chyba najbardziej wzruszająca kolęda. Może warto podzielić się Dobrą Nowiną ze światem?
Tak - to jest zakończenie Królowej Jadwigi i początek Szerokiej na toruńskiej Starówce widziany zza zegara z piętra Empiku. Może ktoś się orientuje czy kiedykolwiek w Taniej Książce na Królowej Jadwigi był salon Plusa?

Chwilę się zastanawiałem co to za ulica z korkiem i już chciałem obalić stworzoną przez siebie tezę o starówkowych korkach gdy nagle doznałem olśnienia. Otóż zakorkował się jednokierunkowy Bulwar Filadelfijski bo każdy chce na Starówkę przez piękną Bramę Mostową!
W pewnym momencie widać nawet kawałek Żurawia.
Jeszcze tak na koniec dopowiem że rodzina z reklamy mieszka na Wielkich Garbarach 17...

Helooł! Zaraz! Jak to możliwe że pod koniec reklamy mieszkanie wraz z zawartością teleportowało się naprzeciwko znad sklepu Bratpol do salonu Empik? Może to przybywający ojciec dokonał cudu?

 Internauta zwraca uwagę: "wtedy święta nie były tak skomercjalizowane jak dziś". Ano. Jakoś te święta sprzed lat były lepsze ale chyba każdy tak ma.

Tak więc takie cuda jak korki na Starówce, jednokierunkowy Bulwar i magiczne przenosiny mieszkania nie tylko w serialu TVN. Takie rzeczy robili już 17 lat temu w reklamach :D

Może ktoś pamięta fakt robienia tej reklamy, zamykanie Bulwaru i ustawianie aut? Piszcie w komentarzach jeśli pamiętacie.

wtorek, 14 stycznia 2014

Dzień zły i dobry

Tyle fejmu, wow!
Tylko że ten fejm albo jest zły albo dobry.
Najpierw zły. Wczoraj po południu w lokalnych mediach pojawił się typiczny news o matce która przywiązała paskiem dziecko do drzwi i sobie poszła. Machnąłem ręką, ot taki news zapewne z okolic Włocławka słynących z takich inb, pomyślałem. Budzę się rano a tam przelewa się przez TVN, Polsat i inne media obrazek z mojej rodzinnej miejscowości.
Moja wioska, taka piękna!
No i się sprawa rozbuchała,
Dziś chyba każdy widział wywiad z matką. Sprawa trywialna ale w świat poszedł przekaz, tradycyjnie negatywny.
Ale już parę chwil później sieciosfera buchała finałem turnieju pokera na Bahamach. Zacząłem oglądać z doskoku i dotrwałem przez 2 godziny aż do ostatniej ręki Panki który wygrał. Teraz przelewa się przez sieć pozytywny fejm a ten jest o tyle większy że
a) Zwycięzca jest też z moich okolic
b) Mieszka w moim mieście
c) Chodził do tego samego liceum co ja
I się zaczęło :) Oby kolejny dzień równie udany jak ten.

PS: Przypominam że poker w Polsce jest nielegalny...

Ale my się tym nie przejmujemy :)
źr: wykop.pl